Skarby cara Aleksandra
Bohaterem powieści „Skarby cara Aleksandra” jest lidzbarski kowal Albert Giersz, który podczas wojny Napoleona z Królestwem Prus i Imperium Rosyjskim był wojskowym łącznikiem cesarza Francuzów. Po zwycięstwie Francji pod Frydlandem w 1807 roku i faktycznym zakończeniu wojny, Albert wraca do rodzinnego domu. Towarzyszy mu nadzieja na odbudowę państwa polskiego. Szybko się jednak okazuje, że Warmia nie stanie się częścią utworzonego przez Napoleona Księstwa Warszawskiego, a żyć trzeba…
Albert próbuje wrócić do codzienności, ale trudno mu usiedzieć w jednym miejscu. Z sąsiadem i szwagrem organizuje więc wyprawę na Litwę po żywność, znacznie tańszą niż na Warmii, i sprzedaje ją u siebie z zyskiem. Pewnego dnia dowiaduje się o skarbie cara Aleksandra.
– A to wiecie Albercie – przerwał wreszcie ciszę Antoni – miałem ostatnio zamówienie od pewnego chłopa z Praslit. Naprawiałem mu ośkę od wozu i zdziwiłem się wielce, bo ten zapłacił mi złotą, ruską monetą. Zapytałem go, skąd u niego taki pieniądz, a ten jakby zląkł się mojego pytania. Jąkał się, kluczył, wreszcie wydukał, że dostał takich kilka, za uratowanie od śmierci żołnierza, którego sam z pola przyniósł i do jakiego takiego zdrowia w swojej chacie doprowadził.
– Złota moneta, powiadacie – zaciekawił się stary kowal. – Dziwna sprawa.
– Tako i mnie dziwno było, więc zacząłem chłopa za język ciągnąć. Ten przestraszony, lecz wreszcie zaczął mi opowiadać, że, jakoby ten ranny w gorączce powiadał, że gdzieś w niedalekiej okolicy od onych Praslit, Rosjanie całą skrzynię takich monet ukryli, by nie wpadły w ręce wroga.
Ja się można domyślić, Albert i jego sprawdzeni towarzysze spróbują odnaleźć skarb. Jednak nie będzie to ani łatwe, ani bezpieczne.
„Skarby cara Aleksandra”, to powieść napisana lekko i tak samo lekko się ją czyta. Autor uwodzi czytelnika ciekawą intrygą i wartką akcją. A koniec tej całej awantury jest zaskakujący.
Przyjemna lektura, polecam.