Egipt: rachu ciachu i po strachu…?

W odniesieniu do ostatnich wydarzeń w Egipcie i Tunezji pojawiły się komentarze sugerujące, że tamtejsze zawirowania społeczno-polityczne mogą pozytywnie wpłynąć na polską branżę turystyczną. Część ekspertów twierdzi bowiem, że ze względu na strach przed wyjazdem do Egiptu bądź Tunezji, więcej polskich turystów zdecyduje się na wypoczynek w kraju. Z pozoru sposób myślenia całkiem logiczny – najtańsze i najczęściej odwiedzane przez Polaków destynacje borykają się z własnymi problemami, stwarzając tym samym zagrożenie dla turystów, więc krajowi urlopowicze najprawdopodobniej wyjadą nad morze, w góry lub na Mazury…

Mnie taki scenariusz wydaje się jednak nierealny. Przede wszystkim dlatego, że współczesny turysta, to turysta niepamiętliwy. W dobie Internetu i nowoczesnych technologii wizerunek i reputacja zmieniają się bardzo szybko. Tyczy się to zarówno różnego rodzaju produktów i usług, jak i destynacji turystycznych. Wydaje się więc, że o ile Egipt i Tunezja bardzo szybko, bo raptem w ciągu kilkunastu dni, straciły na zaufaniu turystów z całego świata, o tyle szybko (np. w ciągu kilkunastu tygodni) mogą je z powrotem odzyskać.

Już w tej chwili w gwałtowny sposób zaczyna wracać zainteresowanie wycieczkami do obu krajów. Jak informuje rzecznik prasowy biura podróży Alfa Star – Artur Altman, zainteresowanie Egiptem zaczęło wracać natychmiast po odsunięciu od władzy prezydenta Mubaraka. Wyjazdy do Tunezji również cieszą się rosnącą popularnością. Mój scenariusz wygląda zatem w ten sposób, że jeżeli wyjeżdżający obecnie do Egiptu, bądź Tunezji Polacy będą zadowoleni, to do rozpoczęcia sezonu letniego turystyczna reputacja obu krajów wróci do stanu z początku stycznia bieżącego roku. Warunek jest tylko jeden: do tego czasu wewnętrzna sytuacja w obu państwach musi się względnie ustabilizować.

Przy temacie związanym z odbudowywaniem zaufania turystów nie sposób nie wspomnieć przykładu Grecji, która po kryzysie w roku 2009, bardzo szybko zdołała odzyskać swoją dobrą reputację, przynajmniej u turystów, których frekwencja w sezonie letnim 2010 roku wzrosła o kilkanaście procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Pomogły jej w tym z pewnością znacznie obniżone ceny, które w przypadku zarówno Tunezji, jak i Egiptu także będą dodatkowym wabikiem. Polski turysta, to oszczędny turysta, więc jeśli będzie mógł skorzystać z wycieczki do Egiptu lub Tunezji w promocyjnej cenie, a sytuacja społeczna w obu krajach będzie relatywnie stabilna, to z pewnością to zrobi.

Moim zdaniem nie ma się więc co łudzić, że zamieszanie w krajach Afryki Północnej pozytywnie wpłynie na polską turystykę. Prognozowałbym wręcz przeciwny stan rzeczy, szczególnie jeśli chodzi o krajowe biura podróży. Po pierwsze dlatego, że ze względu na całe to zamieszanie już sporo straciły (analitycy szacują, że około 1/5 zysków z wyjazdów do Egiptu i Tunezji), po drugie, dlatego, że aby móc ponownie zachęcić turystów do odwiedzania np. Egiptu (a zachęcić trzeba, by nie ponieść większych strat), najprawdopodobniej trzeba będzie zmniejszyć swoje marże. W efekcie tychże działań tegoroczny dochód wielu polskich touroperatorów może być znacznie niższy od prognozowanego. To w konsekwencji może przełożyć się na nieco wolniejszy rozwój całego polskiego sektora turystycznego.

Podsumowując, wydaje mi się, że wbrew początkowym przypuszczeniom Egipt i Tunezja bardzo szybko odzyskają zaufanie turystów, a promocyjne ceny spowodują, że liczba odwiedzających te kraje Polaków nie będzie znacznie niższa, niż w latach poprzednich, nawet pomimo tego, że chcące „przejąć” egipskich i tunezyjskich turystów, takie kraje jak: Bułgaria, Turcja, Chorwacja, czy wspomniana już wcześniej Grecja, przygotowały wyjątkowo atrakcyjne cenowo oferty na lato 2011. Mimo wszystko Egipt polskim turystom zawsze będzie kojarzył się z nieco większym prestiżem, niż nawet bardzo atrakcyjne turystycznie kraje europejskie. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku egzotycznej Tunezji.

Czyżby więc rzeczywiście okazało się, że rachu ciachu i po strachu? To oczywiście zweryfikuje czas, gdyż wszystkiego przewidzieć się nie da, jednak o ile w najbliższych tygodniach nie wydarzy się nic zaskakującego, to przedstawiony wyżej scenariusz wydaje się być bardzo realny.

 

Michał Adamczyk

www.drogowskaz.com.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *